sobota, 24 stycznia 2015

Chapter 8

-Jesteś idealna dla mnie.

Michael

Czy warto wyznawać swoje uczucia? Czy w ogóle wiemy co czujemy? Może tylko wydaje się nam, iż zależy nam na kimś, a w rzeczywistości jest to zwykłe przywiązanie. Często nie rozróżniamy zwykłego zauroczenia od zakochania, ale ja wiem, że Chloe jest moją miłością. Wiem, wydaję się to banalne, oklepane, lecz tak jest. Znam Nelson odkąd pamiętam. Gdy byliśmy mali, nasze babcie bardzo się lubiły, niestety nie mogłem powiedzieć tego samego o nas. Brunetka, a raczej fioletowo-włosa nienawidziła mnie. Dokuczałem jej i to bardzo często. Tak naprawdę jak każdy chłopczyk w wieku 4 lat tak okazywał miłość do dziewczyn, ale ona tego nie zrozumiała. Teraz po 15 latach wyznałem jej miłość w sposób właściwy. Moja księżniczka stoi przede mną i nic nie mówi? To chyba źle wróży.

Chloe


Co mam mu odpowiedzieć? Darzę Clifforda pewnym uczuciem, ale czy mogę nazwać to miłością? Może to tylko podziw, zauroczenie? Zależy mi na nim. Gdy ma jakąś "pracę" do załatwienia, tak cholernie się martwię. Czekaj... Stop Nelson! Lekko się denerwuję... Tak to odpowiednie słowa. Faceci to chuje i nie należy im ufać! Zdania opuszczające ich usta to są tylko nic nie znaczące słowa, które nic nie znaczą, są tylko kłamstwami. Ale usta Clifforda są takie słodkie, na sam ich widok moje nogi robią się jak z waty tak bardzo chcę je pocałować.
-Przepraszam, nie powinienem tego mówić. Jestem po prostu nastoletnim frajerem nic nie wiedzącym o okazywaniu uczuć. Weź mnie za idiotę, ale jestem zakochany po uszy w tobie od dzieciństwa. Zapewne nie pamiętasz małego chłopczyka z którym bawiłaś się w piaskownicy, który wrzucał ci gąsienice do kompotu, wycierał smarki do twojej bluzki i wysypywał piasek z foremek na cudne brązowe loki?- OMG, Michael Gordon Clifford to ten mały obleśny dzieciak, którego przezywałam Glutomiot właśnie powiedział mi, że jest we mnie zakochany? To jest nie możliwe. Michael z piaskownicy jest taki obleśny, brudny, przede wszystkim ma blond włosy a Mikey, który przede mną jest przystojny, dobrze zbudowany, każda laska by się o niego zabiła- Chloe proszę odpowiedz mi coś-powiedział przerażony. Nie wiedząc czemu odczułam ogromną potrzebę pocałowania go. Powoli zmniejszyłam dystans pomiędzy naszymi ustami i złączyłam je w delikatnym pocałunku.-Nadal mi nie odpowiedziałaś!
-A to nie byłą wystarczająca odpowiedź? Hmm?- powiedziałam i po raz kolejny złączyłam nasze wargi. Tym razem całowaliśmy się zachłanniej, oboje mogliśmy wyczuć pożądanie. Michael ułożył swoją dłoń na moim udzie a drugą ręką zaczął bawić się moją koszulką. Czy pragnęłam tego? Zdecydowanie tak! Nigdy nikogo tak nie pożądałam jak Clifforda w tym momencie.
-Tak bardzo chcę zedrzeć z ciebie te ubrania Nelson, chcę cię zobaczyć w pełnej okazałości- wysapał pomiędzy pocałunkami.-Jeśli nie chcesz tego robić powiedz teraz albo oddaj mi się w całości-dodał. Zamiast odpowiedzieć po prostu zaczęłam odpinać pasek w jego spodniach. Nagle usłyszeliśmy, że ktoś otwiera drzwi do kuchni. Odepchnęłam Mikea od siebie i w drzwiach zobaczyliśmy zaskoczonego Hooda.
-Ja... tylko... chciałem zrobić sobie tosty, ale już wychodzę- oznajmił speszony Cal.
-Nie, spokojnie, zjedz sobie. Mi też możesz zrobić kolację- zadeklarowałam w stronę bruneta- Dokończymy tą rozmowę później Cliff.
-Jasne rozmowę...
-Calum zamknij się-warknął zielonooki. Po tych słowach udałam się do salonu by dołączyć do reszty.

*

Szykowałam się właśnie do spania, gdy usłyszałam pukanie w drzwi. Nie musiałam się długo zastanawiać kto to mógł być. I nie myliłam się w progu mojego pokoju stał Glutomiot. Podszedł do mojego łóżka i usiadł na jego końcu.
-Moglibyśmy dokończyć naszą rozmowę tak jak obiecałaś?
-Czekałam aż przyjedziesz- i po raz kolejny zostałam obsypana nieziemskimi pocałunkami.

sobota, 10 stycznia 2015

Chapter 7

Rana na moim brzuchu chodź wyleczona wciąż była dobrze widoczna. Nie wiem czy oni myślą, że ja jestem głupia i jakimś cudem nie zauważę tej wielkiej szramy?! Czym dłużej jestem w gangu Clifforda tym bardziej głupieję. Jest to dziwna sytuacja. Może ja wciąż śnię? Nie to niemożliwe! Jedno jest pewne... to że nie przywiązuje uwagi do tego jak wyglądam to nie znaczy, iż muszę śmierdzieć jak bezdomny i muszę jechać do sklepu, żeby kupić sobie jakieś środki do kąpieli. Udałam się w kierunku pokoju Caluma.
-Mógłbyś poż... co się stało z twoimi włosami Cal?
-A co się miało z nimi stać?
-Ja wiem, że nie spędzam z tobą zbyt dużo czasu, ale sądzę, że bym zauważyła wcześniej że masz jajecznicę na głowie.
-Nie obrażaj moich włosów Nelson!
-Dobra, przepraszam. Pasują ci- powiedziałam i puściłam oczko Ciemnookiemu- kiedy zdążyłeś się przefarbować?
-Kiedy ty...-nagle przerwał.
-Kiedy ja co ?
-Kiedy ty...byłaś..w...szkole.. tak... kiedy ty byłaś w szkole- oznajmił zadowolony. Czyli coś ukrywa
-To czemu masz już odrosty?
-Kurwa to tak specjalnie rozumiesz?! 
-Dobra, dobra- uniosłam ręce na znak poddania się- mógłbyś mi pożyczyć samochód?
-Moją miłość? Chyba cię coś swędzi moja droga!
-Oj weź no... Nie mam swojego a koniecznie muszę jechać do sklepu po kosmetyki.
-Nie potrzebujesz kosmetyków i tak jesteś piękna...
-Calum słaby podryw. Chodziło mi bardziej o coś w stylu soli do kąpieli i szamponu.
-Kupisz sobie innym razem.
-Ale przestanę być piękna jak będę walić potem!
-Hahah... to weź sobie ode mnie, ty nie używasz nawet mydła!
-Ej, uraziłaś moje uczucia- powiedział i zaczął udawać, że płacze.
-Dasz mi ten samochód, obiecuję, że nawet jednej ryski na nim nie będzie i wrócę do godziny
-Dobra, ale stawiasz mi...
-Hood chyba śnisz!
-Chodziło mi o piwo idioto!
-Hah no dobra- po tych słowach rzucił we mnie kluczykami od swojego BMW.
-Dokumenty masz na komodzie w przedpokoju.
-Dziękuję ci- podbiegłam do chłopaka i go ucałowałam w policzek.
-Znaj dobroć króla- dobra zaczynam się go bać. Wyszłam z jego pokoju po drodze wzięłam torebkę i dokumenty z komody a następnie ruszyłam w drogę do centrum handlowego.

Przechodząc między alejkami naszła mnie pewna myśl. Może wreszcie nadszedł czas na zmiany? Tak to odpowiedni moment! Wzięłam pierwszą lepszą farbę do włosów nie zastanawiając się jaki kolor znajduję się na pudełku. Udałam się do kas, zapłaciłam za zakupy i ruszyłam do domu.

Michael


Czuję się strasznie oszukując Chloe. Nie zasługuje na takie traktowanie, ale nie mam wyjścia, gdyby tak naprawdę się dowiedziała co się wtedy stało mogła by być w wielkich tarapatach. Felice wygląda na niewinną dziewczynę, lecz przekonałem się na własnej skórze, że tak nie jest. Kiedyś była moją największą miłością, oddałbym życie za nią, lecz ona był po prostu informatorką tego dupka. Owinęła mnie wokół palca, byłem jej marionetką, wykorzystywała moją miłość. Prawie przepłaciłem przez to życie, na szczęście mam jeszcze przyjaciół, którzy pomogą mi w każdej sytuacji. Umówiłem się z nią na piknik w świetle księżyca, wiem brzmi idiotycznie, sielankowo i przereklamowanie, ale dla niej zrobiłbym wszystko. Tamtego dnia zamiast Felice na miejscu był Jack ze swoimi ludźmi i chcieli mnie zabić i prawie im się to udało. Ja sam im ułatwiałem sprawę bo nie chciałem wtedy żyć. Moje serce zostało rozwalone na milion kawałeczków i nikt ani nic nie mogło ich pozbierać. Nie wiem jak wtedy reszta mojego gangu znalazła się przy mnie, nie byłem w stanie myśleć. Oni uratowali mnie. Od tego czasu nie ufam nikomu, tylko sobie i swoim przyjaciołom, lecz i tak staram się mówić im jak najmniej. 
-Michael napijesz się z nami?- zadał pytanie Ashton.
-Z chęcią.
-Nie przesadzacie? Ja rozumiem, że alkohol jest dla każdego, ale nie dzień w dzień i w takich ilościach!-wykrzyknął Luke.
-Nie bądź taka matka Teresa Hemmo- wciął się Calum.
-Ktoś w tym domu musi być odpowiedzialny- dołączyła Nelson. Automatycznie wszyscy obrócili swój wzrok na brunetkę i zaniemówili. Teraz nie mogłem nazywać już jej brunetkę, gdyż jej włosy były teraz fioletowe?!
-Luke chce dla was dobrze. Niby jak macie wykonywać swoje zadania na kacu?
-Chlo co ty zrobiłaś ze swoimi włosami? W tym domu kolorowe włosy może mieć tylko Michael- zaśmiał się Ashton.
-No to od teraz nie będzie on jedyną osobą... Jak wyglądam? Ale szczerze. W razie czego mogę zajechać jeszcze raz do sklepu i przefarbuje je na inny kolor.
-Wyglasz... Wyglądasz...
-Pięknie- dodałem za Hemmings'a. Nelson teraz nie tylko miała inny kolor włosów, ale również zmieniła styl ubierania się. Teraz pasowała do nas idealnie. Czarny podkoszulek idealnie opierał się na jej ponętnych piersiach a krótka, rozkloszowana spódniczka ledwo zakrywała jej tyłek. Jej długie nogi wydawały się jeszcze dłuższe przez szpilki a rajstopy z motywem podkolanówek wyglądały bardzo rockowo. Do tego dość długie i precyzyjne kreski zdobiły jej oczy. Chyba zakochałem się w niej jeszcze bardziej... za raz co?! Ja nie mogę się zakochać. Michael Gordon Clifford nigdy więcej miał się nie zakochiwać. 
-Michael zamknij buzię bo za raz będziesz nią szurał po ziemi-zaśmiał się Irwin.
-Zamknij się!
-Mikey się zakochał, Mikey się zakochał, Mikey się zakochał-zaczęli śpiewać chórkiem moi przyjaciele, natomiast Nelson oblała się rumieńcem i udała się w kierunku kuchni.
-Możecie już przymknąć ryje?!Dobrze wiecie, że nic do niej nie czuję.
-Zaprzeczasz sam sobie. Kochasz ją. Nawet na Blake tak nie patrzyłeś.
-Nie przypominaj mi o niej! Ona była zwykłą zdzirą.
-No właśnie. Nelson jest inna powinieneś z nią porozmawiać. Wtedy jak odbiliśmy ją Mortenz'owi rzuciła si się na szyję, była tak bardzo szczęśliwa, że to Ty ją uratowałeś. Naszej obecności nawet nie zauważyła.
-Morda w kubeł Calum! Ona jest za ścianą i może to usłyszeć!
-No i co z tego niech wie, że nie jest ci obojętna.
-Chodzi mi bardziej o to co było wtedy u Jake'a

Chloe 

W kuchni wszystko było doskonale słychać. Michael coś do mnie czuje? O co chodzi z tym, że nawet na Blake tak nie patrzył? On i Felice kiedyś byli razem? Czyli to nie był sen... Czemu oni za wszelką cenę chcą abym nie dowiedziała się co tak na prawdę miało miejsce? Skoro nie chcą mi mówić to mają jakiś powód. Może powinnam dać sobie spokój. Z czasem sprawa się wyjaśni. Ale z biegiem czasu moja blizna z brzucha nie zniknie a wyjaśnienie Lukey'a, że upiłam się na imprezie po wyścigach i nadziałam się na płot nie przekonała mnie zbytnio. W ostatnim czasie nie byłam na żadnej imprezie. Z domu wychodziłam tylko do szkoły. Ale muszę udawać, że w to wszystko wierzę. Tylko jak składałam im przysięgę, iż o wszystkim sobie mówimy myślałam, że to działa w obie strony. Nigdy się nie przejmowałam takimi błahostkami, lecz tym razem jest inaczej. Swoimi kłamstwami cholernie mnie ranią. Naiwna myślałam, że staniemy się jak rodzina, myślałam że będę miała w nich oparcie. Zmieniłam się, jestem teraz słabszą sobą, dostrzegam jak łatwo mnie zranić. Przez większość mojego życia udawałam niezależną, silną, obojętną. Tak na prawdę jestem tylko nic nie wartą dziewczyną jak wszystkie inne.
-Nelson, musimy pogadać-wszedł do pomieszczenia Clifford- Ty płaczesz?
-Nie...-wydusiłam przez łzy.
-Przecież widzę.Mi możesz powiedzieć.
-Mikey... Ja jestem nikim. Cały czas myślałam, iż jestem inna, lepsza niż inne dziewczyny. A jestem tak samo naiwna, głupia jak cała reszta.
-Nie jesteś! Jesteś wyjątkowa.
-Mówisz tak tylko bo widzisz, że jestem w dołku psychicznym. Jestem nic nie warta. 
-Nie mów tak!
-Niby czemu?!
-Bo to wszystko to tylko kłamstwa!
-Nie Clifford! Kłamstwem jest to, iż nadziałam się na płot po wyścigach! Dobrze wiem, że tak na prawdę zostałam porwana a nie pamiętam wszystkiego bo wstrzyknęliście mi ten durny lek. Jak jesteście takimi profesjonalistami to powinniście dać mi większą dawkę i zająć się raną, którą pozostawiliście w miejscu moich żył! Czemu tak bardzo chcieliście to ukryć?
-Jake jest bardziej niebezpieczny niż możesz sobie wyobrazić, a znając twój upór chciałabyś się na nim zemścić a mogłabyś tego nie przeżyć.
-No i co z tego!? Przecież tobie na nikim nie zależy!
-Mylisz się!
-Tak?! To mnie oświeć! 
-Zależy mi na tobie!... Kurwa po co to powiedziałem- wykrzyknął i walnął ręką w ścianę- Miałem już nigdy się nie angażować, nie zakochiwać, ale ty wszystko psujesz... Jesteś tak cholernie IDEALNA-po tych słowach podszedł do mnie, jedną ręką objął mnie w pasie a drugą przejechał po moim policzku. Gdy to uczynił poczułam dziwne wirowanie w moim brzuchu. Nigdy do tond nie czułam czegoś takiego- Jesteś idealna dla mnie.
_________________________________________________________________________________
Hejka ! xx
Jak zawsze przepraszam za tak późne dodanie rozdziału, ale teraz jestem w ostatniej klasie i na prawdę nie mam czasu na nic... nawet na sen ;c mam nadzieję, że osoby, które czytają moje wypociny (a jest ich bardzo mało, czyli praiw nikt) nie będą na mnie złe. Obiecuje że po testach oddam się cała temu ff i zyskam więcej czytelników. Bardzo wam dziękuje i kocham xx
Naya.
tt:@Naya_5sos

sobota, 15 listopada 2014

Chapter 6

-Zależy mi na tobie!
-Tylko dlatego abym przynosiła wam zyski!
-Nie! Zależy mi na tobie bo się w tobie zakochałem!-czy ja dobrze usłyszałam?! Michael Gordon Clifford jest we mnie zakochany?!


Mikey siedzi naprzeciwko intensywnie wpatrując  się we mnie. Czy ja się nie przesłyszałam? Mimo, iż tak często się kłóciliśmy i  nasze relacje nie były najlepsze to po wypowiedzeniu tych słów przez Zielonookiego, zrozumiałam, że nienawiść to nie jedyne uczucie, które odczuwam do jego osoby.
-Michael… wiesz… ja…

DRYN DRYN!!!

-Nie Clifford nie odchodź! Nie teraz!
-Chloe!? Ale Cliffa nie ma w domu- odpowiedział Luke- To był tylko sen.
-To jest nie możliwe!
-Co ci się śniło? Mi możesz powiedzieć.
-Teraz sama nie wiem co było snem a co jest jawą- oznajmiłam-Gdzie jest Felice!? Jak ona się czuje?
-Słóńce jaka Felice? Ta laska na posyłki Mortenza?
-Tak to moja kuzynka.
-Słuchaj, razem z chłopakami znamy całą twoją historię, w tym historię twojej rodziny i uwierz mi jest to niemożliwe. To musiała być część snu.
-Czyli to że zostałam porwana to też sen?
-Jak najbardziej, a teraz wstawaj! Musimy iść do szkoły- powiedział Lukey i wyszedł z mojej sypialni. Przyznaję to było strasznie dziwne, te wszystkie zdarzenia były zbyt realistyczne. Wstałam i udałam się w kierunku komody. Otworzyłam szufladę… Jest … Tak jak we śnie znajduję się tam pistolet. Chciałam go wyciągnąć, lecz ktoś zapukał do moich drzwi.
-Nelson wychodzimy, muszę cię dziś zawieść bo nie masz auta- powiedział bez sprzeciwu Ashton.
-Tylko się przebiorę- byłam pewna, że po tych słowach wyjdzie z mojego pokoju ale pan Loczysław usiadł na moim łóżku i czekał aż ubiorę się przy nim.
-Będzie szybciej jak stąd wyjdziesz!
-Mi się nie śpieszy, poczekam. Najwyżej spóźnię się na matmę.
-Wypad Irwin!!!
-Dobra, dobra nie unoś się tak- uniósł ręce w geście poddania się i opuścił pomieszczenie. Jak oni wszyscy mnie irytują! A ta sytuacja ze snem jest zbyt podejrzana.

Minął kolejny nudny dzień w szkole. Droga powrotna do domu z Irwinem za kółkiem niesamowicie się ciągła. Niby taki bad boy a nawet nie przekroczy na liczniku 60km/h. W budynkach naszego liceum nie pojawiła się reszta naszej „paczki”. Ciekawe co mieli takiego ważnego do załatwienia? No nic… nie obchodzi mnie to teraz marzę tylko o gorącej kąpieli.
-Ashton proszę przyśpiesz trochę, nie wiem czy wiesz, ale pedał gazu nie ugryzie cię a nawet gdyby to masz przecież buty więc  nie poczujesz…
-Zamknij się dobra? Tu jest dużo foto-radarów a  ja tymczasowo nie mam funduszy by je spłacić.
-Obiecuję ci, że jeśli takowy dostaniesz to ja za niego zapłacę, ale błagam jedź trochę szybciej!- i  wcisnął gaz do dechy.
-No wreszcie wykorzystujesz w pełni swoje BMW.
-Brakowało mi tego hahahah. Nelson wiedz jedno… ty płacisz mandaty.
-Jeszcze się zastanowię.
-Teraz już nie masz wyjścia-  gdy wypowiedział te słowa zobaczyliśmy blask  flesza, co symbolizowało opróżnienie mojego portfela.


Gdy dojechaliśmy na miejsce szybko wybiegłam z auta blondyna i ruszyłam do mojej łazienki w celu puszczenia wody do wanny. Rozebrałam się i weszłam do parującej cieczy… Od razu poczułam ulgę. Ale poczułam pieczenie a okolicach brzucha oraz zgięcia w łokciu. Odruchowo  popatrzyłam w tamtą stronę. Na ręce miałam ślad igły ? Zupełnie taka jak po zastrzyku usypiającym. A na brzuchu nie do końca zagojoną ranę. Czyli to nie mógł być sen… Luke mnie okłamał… Wszystko jest prawdą. Chłopcy musieli mnie uśpić przez zastrzyk, to by wyjaśniło, czemu jestem o 7kg chudsza i rano czułam się bardziej otumaniona niż zwykle. Szybko wyszłam z kąpieli owinęłam się ręcznikiem i ruszyłam do pokoju na poszukiwania mojego telefonu… Znalazł się pod łóżkiem prawie rozładowany. Odblokowałam ekran klawiszy uprzednio wpisując hasło. Ostatnie połączenie było do Michaela 12 dni temu o godzinie 23. Dokładnie wtedy co w moim „śnie”. To nie jest przypadek. Może nie używam zbyt często telefonu ale taki odstęp czasu jest aż niemożliwy. Czyli to wszystko prawda… Więc gdzie jest moja kuzynka? Czy te słowa, które wypowiedział były prawdziwe? 
________________________________________________________________________________
Na początku przepraszam za tak długą moją nieobecność, ale jestem teraz w ostatniej klasie i mam dużo nauki i bardzo mało czasu. Bedę nieregularnie dodawać rozdziały, lecz w wakacje sie to zmieni <3 Chcę żebyście wiedzieli, że nie zapomniałam o opowiadaniu xx mam nadzieję że mnie zrozumiecie. Jeszcze przepraszam, iż ten rodział jest taki krótki ale gdyby był dłóższy za dużo by sie powyjaśniało a chciałam zatrzymać tą nutkę niepewności !!
kocham xx @Naya_5sos

piątek, 19 września 2014

Chapter 5

Michael

To była zdecydowanie najdłuższa jazda w moim życiu! Tak cholernie się bałem, że nie zdążę na czas. Cierpienie jakie Jake zadawał Chole odczuwałem za zdwojoną siłą. Jej krzyki zadawały mi cios prosto w serce.
Gdy zauważyłem, iż wjeżdżamy do znajomego lasu, emocje się nasiliły. Mortenz przetrzymywał kiedyś tutaj przez cztery miesiące Lukeya. Długo nie mogliśmy znaleźć jego kryjówki, lecz jak to już się udało i odbyliśmy Hemmo, zostałem postrzelony w pośladek. Teraz została mi już tylko blizna, za to Luke do dziś miewa koszmary.
Dojechaliśmy do ruin domu. Kiedyś mieściła się tutaj prywatna klinika psychiatryczna, za pewne byłaby czynna do dziś, lecz pacjent szpitala postanowił sobie, że ją spali. Jeśli mam być szczery, sam bym tak zrobił. Lekarze nie byli zbyt uprzejmi. Hah... to mało powiedziane. Kobiety były gwałcone a mężczyźni kastrowani, To nie byli ludzie, to były potwory!
Moim oczom ukazało się to jakże "cudowne" miejsce. Załadowałem pistolet, tak samo uczynili moi towarzysze i udaliśmy się w kierunku wejścia. Ku mojemu zdziwieniu nie znajdowali się tutaj żadni ludzie Jakea. Do naszych uszu znów doszedł dźwięk nawoływania Nelson, który doprowadził nas do piwnic. Wkoło panował mrok. Szedłem pierwszy więc skręciłem w prawo i coś we mnie uderzyło, aż się zatoczyłem kilka kroków w tył. Zobaczyłem Chloe i kanień spadł mi z serca, momentalnie ją do siebie przytuliłem.
-Puszczaj mnie zboczeńcu-krzyknęła uderzając mnie pięściami w tors.
-Chcesz to mogę cię tutaj ze zboczeńcami zostawić.
-Michael!-odwzajemniła uścisk- tak się cieszę, że mnie tu nie zostawiłeś!
-Nie mógłbym.
-Przepraszam, iż wam przeszkadzam moje wy drogie gołąbeczki, ale chciałbym jak najszybciej uciec z tego cholernego miejsca- wtrącił Lukey.
-Idziemy!
-Dokąd się wybieracie? Nie zostaniecie na herbatce?- usłyszałam tak znienawidzony mi głos.
-Podziękował.
Myślicie, że po prostu stąd wyjdziecie?- powiedział i zagwizdał. W tym czasie ludzie Mortenza zaszli nas od tyłu wymierzając nas spluwami.
-Czternastu na pięciu to trochę nie sprawiedliwe nieprawdaż?- wtrącił Irwin
-Nikt nie powiedział, że będzie łatwo.
-Poprawka jest nas sześciu, to jest Felice, moja kuzynka.
-Twoja kuzynka powiadasz?- i Jake przyciągnął blondynkę do siebie targając ją za włosy. Za raz za raz... Czy ja dobrze słysze? Felice Blake to kuzynka Chole?!

Chloe

-Zostaw ją!
-Przywiązałaś się do kuzynki w ciągu kilku minut? Błagam nie rozśmieszaj mnie !
-Powtórzę jeszcze raz... powoli i wyraźnie, puść ją do cholery!!!
-Jak sobie życzysz- powiedział oraz wbił jej coś w plecy rzucając nią o podłogę. Nie myśląc racjonalnie wyrwałam Mikeowi broń z ręki i wymierzyłam w bruneta, lecz on uniknął ataku. Teraz wszyscy strzelali. Nagle poczułam jak ktoś ciągnie mnie w stronę wyjścia. To był Hemmings. Pomógł Felice wejść na tylnie siedzenie a ja natomiast wdrapałam się na miejsce pasażera. Blondyn odpalił silnik i odjechaliśmy.
-Chloe wszystko w porządku?- zapytał widocznie zmartwiony.
-Tak, tak sądzę...
-A czemu masz krew na całej koszulce?- i dopiero teraz poczułam napływającą falę bólu.
-Musiałeś mi o tym przypominać?! Nie bolało póki, nie wspomniałeś.
-Powinieneś zawieść ją do szpitala. Tę ranę powinien zobaczyć lekarz-oznajmiła Złotowłosa.
-Zamknij się! Nikt cię nie pytał o zdanie!
-Lucas! Grzeczniej! Co cię ugryzło do cholery?- wykrzyczałam
-Nie mam powodów aby być dla niej miły- to były ostatnie słowa, które zostały wypowiedziane podczas jazdy.
Dość długa podróż minęła w głuchej ciszy. Nawet radio pozostało wyłączone. Gdy mieliśmy wysiadać, oświeciło mnie.
-Czemu zostawiliśmy tam resztę zupełnie samą?
-Spokojnie na pewno sobie poradzą bez nas.
-Ale...
-Nie ma żadnego ale Chlo... Idź do siebie a ja jadę do apteki.
-A co z Fel?
-Poradzi sobie jakoś-powiedział ścinając dziewczynę wzrokiem.
-Nie ma takiej opcji! Ona zostaje tutaj, ze mną! Mam duży pokój, jakoś sobie poradzimy. Kochana chodź ze mną a ty palancie jedź już, ale najpierw otwieraj drzwi- Luke nic nie odpowiedział tylko otworzył drzwi frontowe domy, szybko udał się w kierunku BMW i ruszył z piskiem opon. Czemu on jest wrogo nastawiony do Blake? Przecież nic mu nie zrobiła. Nigdy nie zrozumiem facetów... no ale cóż, mówi się trudno. Wzięłam kuzynkę pod rękę i weszłyśmy do środka.
-Wow! Jak tu pięknie.
-Wiesz... Moja pierwsza reakcja była identyczna.
-Widać, że rodzina- zaśmiała się.
-Może kiedy indziej zwiedzimy dom, teraz chodźmy się położyć.
-Ja już zna... to znaczy ok, ale to nie będzie problem abym tu została? Luke chyba za mną nie przepada... Ja lepiej sobie pójdę.
-Gdzie? Pójdziesz gdzie? Przecież nie wrócisz do Jakea.
-Nie pomyślałam o tym.
-Teraz nie masz wyjścia, zostajesz tutaj i kropka.
-Tak się cieszę, że ciebie mam- krzyknęła i mnie przytuliła.
-Ałć...
-Przepraszam, przepraszam, przepraszam!
-Nic się nie stało a teraz chodź za mną- i udałam się w kierunku pokoju.Cały czas zastanawiam zachowaniem Niebieskookiego, ona zawsze wydawał mi się najmilszy z nich wszystkim...Coś tu nie gra ale jeszcze nie wiem co.
-Bardzo ładnie tutaj się urządziłaś-powiedziała Felice.
-Nie ja urządzałam, lecz też bardzo mi się podoba. Trzeba przyznać, że chłopaki mają gust- Fel się uśmiechnęła w odpowiedzi. Skinieniem ręki pokazałam aby położyła się na pościeli.
-Idę się przemyć, wracam za chwilkę, weź sobie z komody czyste ubranie.
-Dziękuję.
Ciepła woda obmywa moje ciało. Nigdy dotąd kąpiel nie była tak przyjemna i bolesna za razem. Rana na moim brzuchu piekła jak diabli, przez nią również nie mogłam użyć mojego ulubionego żelu pod prysznic. Zranienie wyglądało obrzydliwie lecz niegroźnie. Owinęłam ciało ręcznikiem i zorientowałam się,iż nie wzięłam niczego na przebranie. Wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się do mojej sypialni. To co ujrzałam bardzo mnie zdziwiło. Zobaczyłam jak moja kuzynka ściąga swoją koszulkę i ubiera moją.Niby nic takiego nadzwyczajnego, lecz ona stała do mnie tyłem a na jej plecach nie dostrzegłam żadnej rany. Nawet najmniejszego zadrapania. Mogłabym przysiąc, że widziałam jak Mortenz wbija jej coś pomiędzy łopatki. Moje rozmyślenia przerwał trzask zamykanych drzwi.
-Wróciłem- wykrzyczał Lukey.
-O... tak szybko wyszłaś spod prysznica?- zapytała zdziwiona Felice.
-Nie mogłam sobie pozwolić na dłuższe posiedzenie, gdyż strasznie boli mnie brzuch.
-Rozumiem.
-Mam wszystko potrzebne do...- urwał w połowie zdania Hemmo- Mogłabyś się ubrać...no wiesz... Jesteś bardzo piękna i w ogóle, ale chwilka dłużej i mój przyjaciel nie wytrzyma.
-Idiota- stwierdziłam i wziełam bieliznę z szuflady i wyszłam się przyodziać. Serio?! Czemu zawsze musi palnąć coś głupiego, jak zmieniam zdanie na jego temat?
-Lepiej? Dobra, skoro masz wszystko do opatrzenia mi ran to działaj panie doktorze Hemmings- na te słowa zaśmiał się gardłowo.
-Podoba mi się ten przydomek, możesz mówić tak do mnie częściej.
-Jak sobie życzysz.
-Kładź się w końcu i nie gadaj- wykonałam polecenie Luka a ten zaczął swoją"pracę".
-Ałłł!
-Oh nie bądź jak baba!
-A czym kurwa jestem? Czy ja wyglądam jak TRANSWESTYTA?!
-No może troszkę- usłyszałam za sobą głos zielonowłosego.
-Co ty tu robisz?-skierował pytanie do Blake.
-Chole powiedziała, że ma tu zostać- wtrącił swoje trzy grosze Lukey.
-Niech zostanie...Pokaż jej pokój gościnny a ja się zajmę brzuszkiem naszego transwestyty.
-Wszystko ok? CO z Jakeiem.
-Jest zwykłym chujem...
-Stchórzył?
-Tak.
-Jesteś bardzo rozmowny...Coś się stało?
-Przepraszam, jestem zdezorientowany.
-O co chodzi?
-Mówiłaś kiedyś, że trudno jest zdobyć twoje zaufanie, jednak Felice nie miała takiego problemu.
-Ja... Sama nie wiem... Po prostu jest to jedyna osoba z rodziny, która się do mnie przyznaje. Może to głupio zabrzmi, ale czuje się cholernie samotna. Gdy na horyzoncie pojawiła się ona, zaświeciło się światełko. Światełko, które dało mi nadzieję, nadzieję, że nie będę sama. Wszystkim próbuję udowodnić jaka to ja jestem odważna, silna, niezależna. Jednak w środku czuję się zagubiona, bezsilna. Wszyscy się mnie boją, jest to strasznie zabawne. Wyścigi to jedyny wyjątek. NIczego wtedy nie udaję. To jest to co kocham.
-Nie jesteś sama, masz nas... mnie...
-Wy mnie macie w dupie, nie obchodzę was, śmiejecie się ze mnie. Jestem wam potrzebna tylko do interesów!
-To nie jest prawda!
-To co nią jest?!
-Zależy mi na tobie!
-Tylko dlatego abym przynosiła wam zyski!
-Nie! Zależy mi na tobie bo się w tobie zakochałem!-czy ja dobrze usłyszałam?! Michael Gordon Clifford jest we mnie zakochany?!
_________________________________________________________________________________
Hejka ! Chciałam serdecznie pozdrowić moją bff Gochę, która pomogła mi przepisać ten rozdział <3 jesteś najlepsza x
Przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam, ale ostatnia klasa i same rozumiecie ;)
Mam nadzieję, że rozdział nie jest bardzo denny i chodź troszkę wam się spodoba :)
Proszę jeśli przeczytałeś rozdział zostaw komentarz <3 ILYSM Xx

czwartek, 28 sierpnia 2014

Libster Award

Serdecznie chciałam podziękować za nominację od http://blackfanfictionfeat5sos.blogspot.com/p/nominacje.html 
Dziękuje to wiele dla mnie znaczy :')
Pytania i odpowiedzi:

1.Jak masz na imię? Odp: Natalia ale wolę jak mówią Naya
2.Skąd pomysł na pisanie bloga? Odp: Postanowiłam go pisać, gdyż jest mało ff o Michaelu <3
3.Inspirujesz się czym pisząc swojego bloga? Odp: Inspiracją są moje sny xdd
4.Należysz do jakiś fandomów? Jeśli tak to jakich? Odp: Jestem 5SOSFam i directioner x 
5.Masz jakieś hobby? Jeśli tak to jakie? Odp: Lubię pisać piosenki a ostatnio gram na perkusji xd *.* 
6.Ile razy twój blog został już nominowany? Odp: to jest pierwszy raz :')
7.Jaką książkę polecasz? Odp: "Tajemny Krąg"
8.Kto jest twoim idolem i dlaczego? Odp: Moimi idolami są 5sos i 1D ale crushem jest Ashton Irwin bo dzięki niemu uczę się grać na perkusji :D
9.Jesteś tolerancyjna? Odp: Jak najbardziej :)
10.Grasz na jakimś instrumencie? Odp: Kiedyś grałam na gitarze ale nic już nie pamiętam xdd a teraz uczę się gry na perkusji :)
11.Kim chcesz zostać w przyszłości? Odp: Chciałabym zostać sławną perkusistką, lecz to na 100% nie wypali ;p toteż mam zamiar zostać tłumaczem lub nauczycielką języka angielskiego.

 
Moje nominacje: 
http://invisible-fanfiction.blogspot.com/
http://skrzydla-wazki.blogspot.com/




środa, 27 sierpnia 2014

Chapter 4

Michael

-Lepiej tego nie rób bo wyjdę z siebie i nie będzie już tak wesoło.
Dobrze, że po tych słowach udała się do swojego pokoju, bo co ona sobie wyobraża?! Nie powinna się tak w stosunku do mnie zachowywać, rozumiem, iż jest kurzona po stracie auta, gdyż sam bym był, lecz żyje się dalej. Moje rozmyślania przerwał dzwonek mojego telefonu.
-Halo?
-Pilnuj swojej pyskatej ślicznotki Clifford! Jest ona następna w kolejce...- i do moich uszu doszedł dźwięk zakończonego połączenia. Kto to do cholery mógł być?! Rozmówcy chodziło o Chloe, ale o co mogło chodzić z tym, iż jest następna w kolejce?!
-Mike, co się stało? Jesteś zdenerwowany...
-...
-Michael do cholery co jest wgrane!
-O Luke, przepraszam ale zamyśliłem się. O co chodzi?
-Czemu ta rozmowa tak bardzo cię wkurzyła?
-Ktoś grozi Nelson a my musimy odkryć kto. Zbieramy się, czuję, że Jake macał w tym palce.

Chloe

-Gdzie się wybieracie?-zapytałam widząc jak wszyscy domownicy szykują się do wyjścia.
-Sprawy służbowe księżniczko, nic ciekawego- odpowiedział Michael puszczając przy tym oczko.
-Z tego co wiem to pracujemy razem, a więc możesz mi powiedzieć.
-Zasłużyła na wyjaśnienia...
-Calum zamknij się i choć raz zajmij się tym czym powinieneś, idź wyjedź autem z garażu- zarządził Zielonowłosy a Hood bez protestów wyszedł z domu trzaskając drzwiami. Widać, że jest zdenerwowany, z resztą nie dziwię się, Clifford zawsze nimi pomiata.
-Jadę z wami.
-Słyszałeś co mówiłem? Zostajesz w domu!
-Zmusisz mnie do tego?
-A założymy się?- po tych słowach podszedł w moją stronę przerzucił mnie przez ramię i udał się w kierunku schodów.
-Glucie puść mnie... Michael do cholery postaw mnie na ziemi!!!
-Przepraszam, ale jak mnie nazwałaś?
-Michael?
-Dobra pogadamy na ten temat później- wszedł do mojego pokoju i położył mnie na łóżku. Szybko wyszedł zamykając uprzednio za sobą drzwi na klucz. Skąd on do cholery go wytrzasnął?!- Teraz bądź grzeczną dziewczynka i zostań tutaj.
-Nie wygłupiaj się! Otwórz!
-Poczekasz tutaj aż do naszego powrotu.
-A jak zachce mi się do kibelka?
-Zawsze możesz wyjść na balkon a tam stoi mały fikus w doniczce- powiedział i zaczął się śmiać.
-Ha ha, bardzo śmieszne...
-Nie rób cyrków, masz być posłuszna albo wyłączę WIFI.
-Ta... wyłączenie WIFI aka najgorsza kara XXI wieku- lecz gdy wypowiedziałam te słowa usłyszałam jak auto odjeżdża spod podjazdu- Świetnie!
Po nieudanej próbie drzemki postanowiłam włączyć laptopa. Pierwszą czynność jaką na nim wykonałam to puściłam moją ulubiona playlistę. Następnie weszłam na internet w celu sprawdzenia wiadomości ze świata. PO uruchomieniu strony startowej wyświetlił mi się wielki nagłówek: "Kolejna ofiara" Kliknęłam w link i czytałam dalej.
"W dniu dzisiejszym, zostały znalezione zwłoki ofiary seryjnego zabójcy z Sydney. Tym razem była to 18-letnia Eveline K. Dziewczyna została zgwałcona a następnie obdarta ze skóry. Policja nie ustaliła kim może być być ten groźny przestępca. Apelujemy o zachowanie ostrożności, gdyż jest to już czwarty przypadek w przeciągu dwóch miesięcy."
Jak ktoś może być tak brutalny?! Szczerze współczuje rodzinie tej biednej dziewczyny. To musi byc dla nich wielka trauma. Nagle usłyszałam jak jakiś pojazd przyjeżdża pod nasz podjazd. To nie mógł być Clifford z resztą, bo nie dawno wyjechali. Wstałam z łóżka i podbiegłam do okna i ujrzałam jak dwie zakapturzone postacie wybijają okno i wchodzą przez nie do środka.Kurwa mam kłopoty. Chwyciłam telefon i wybrałam pierwszy lepszy numer a jego właścicielem okazał się Ash.
Pierwszy sygnał.
Drugi.
Trzeci...
-Chloe?
-Ashton proszę wracajcie szybko do domu, ktoś się włamał!-powiedziałam walcząc ze łzami w oczach.
-Proszę nie płacz już wracamy, Calum przyśpiesz!
-Teraz to ja stanę się kolejną ofiarą.
-Co masz na myśli mówiąc kolejną ofiarą?- wtrącił się Mikey, czyli jestem na głośnomówiącym/
-Czytałam o seryjnym zabójcy z Sydney, są już cztery ofiary, a ja będę następną!
-Nie będziesz- wykrzyczeli chórkiem.
-Chloe my juz jedziemy wszystko będzie dobrze obiecuję ci to- powiedział Zielonowłosy i ktoś zaczął walić w moje drzwi.
-Ratujcie proszę!!!
-Spokojnie, idź w kierunku komody, pod nią jest pudełko a w nim pistolet- szybko udałam się w wyznaczone miejsce i wyciągnęłam pudełko. Była tam broń tylko że w kilku kawałkach, gdy zaczęłam ją składać poczułam silne ukłucie w szyję i zemdlałam.

Michael

-Chole znalazłaś? Chloe? Chloe jesteś tam? KURWA- wykrzyknąłem, gdy dojechaliśmy na miejsce spostrzegłem ślady opon terenowego auta, nie należącego do żadnego z nas. To źle wróży. Szybko wyciągnąłem pistolet i ruszyłem w stronę pokoju Nelson, lecz gdy tam dotarłem zobaczyłem strzykawkę na podłodze. Do pokoju wbiegła reszta moim przyjaciół.
- I co teraz robimy?-zapytał Hemmo.
-Nie wiem. Jak jej się coś stanie to się zabiję.Ona jest dla mnie bardzo ważna,
-Mike spokojnie znajdziemy ją- Oznajmił Hood.
-Ktoś tu się chyba zakochał- powiedział Irwin.
-Oj zamknij się i myśl co mamy zrobić żeby ją odzyskać, całą i przede wszystkim żywą!
-Czy tylko ja mam wrażenie że za tym wszystkim stoi Jake? Jak byłem z Nelson na wyścigach ona postrzeliła go w kolano. On nie lubi porażek.
-Tak to mógł być on nie raz zabijał, a teraz miał powód by zrobić krzywdę Chloe.

Chloe

Poczułam jak chłód ogarnia całe moje ciało. Otworzyłam oczy, lecz od razu tego pożałowałam, gdyż momentalnie zostałam oślepiona promieniami słońca. Ponowiłam próbę uruchomienia aparatu wzorku i z lekko przymróżonymi powiekami zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu w którym obecnie się znajduje. Leżałam na czarnej betonowej podłodze a w koło panował mrok, jedynie okno pod którym miałam "swoje"
miejsce rozświetlało pomieszczenie.
-Co ja tu robię- pomyślałam i zaczęłam sobie przypominać wcześniejsze zajście w domu. Ile minęło czasu? Jak długo tak spałam?
-Widzę, że śpiąca królewna się obudziłam usłyszałam i poczułam kopnięcie w brzuch i kolejne, kolejne kolejne. Gdy napastnik skończył splunęłam krwią i zaczęłam kaszleć- Co, boli ? Jakże mi przykro, to jest zapłata za strzał w kolano.
-Ty jesteś Jake prawda? Dobrze pamiętam to tak nazwała cię ta blondynka?
-To ja skarbie i zapamiętaj to imię bo będziesz je za chwilę z przyjemności bardzo głośno krzyczeć.
-Spierdalaj!
-Oj... uważaj bo się przestraszę. Za chwilę wrócę, Felice chodź tu i zajmij się naszym gościem!- brunet wyszedł z pomieszczenia a na jego miejsce przyszła mała szczupła dziewczyna z apteczką w ręce.
-Opatrzę ci siniaki- oznajmiła.
-Nie dzięki, nie potrzebuję twojej pomocy lepiej stąd idź!
-Nie jestem taka jak on, jestem jego niewolnicą i dobrze ci radzę rób to co on chce inaczej możesz słona za to zapłacić.
-Dzięki za radę, ale nie skorzystam.
-Chloe proszę cię nie sprzeciwiaj mu się...
-Skąd znasz moje imię?
-Jesteś wspólniczką Michael'a wszyscy cię znają.
-...
-Twoi rodzice to Peter i Emily Nelson?-na te słowa usiadłam.
-Tak?
-Bo wiesz moja babcia nazywała się Elisabeth Nelson. Miała ona syna Petera i córkę Lucy. Peter wyjechał jak skończył 18 lat i urwał swoje kontakty z rodziną po narodzinach jego córki.
-Co chcesz mi przez to powiedzieć?
-Ja jestem córką Lucy, siostry twojego taty.
-Jesteś moja kuzynką?!
-Cii... Jake nie może nas usłyszeć... Tak jestem. Ja jak tylko się dowiedziałam, iż mieszkasz w Sydney postanowiłam jechać i cię odnaleźć i szukając o tobie informacji wpadłam na Jake'a Mortenz'a, zaoferował 
mi pomoc, uwierzyłam mu a teraz jestem jego niewolnicą. 
-Tak mi przykro. Wiesz... mój ojciec nigdy nie chciał rozmawiać na temat swojej rodziny.
-Jak był młodszy razem z kolegami zrobił napad na sklep, po tym babcia wurzycła go z domu no i wyszło jak wyszło...- naszą rozmowę przerwał Mortenz.
-O widzę, że się dogadujecie, a teraz Felice wyjdź mam kilka spraw do załatwienia z Chole.
-Oczywiście- oznajmiła i wyszła.Ona serio się tak go boi?
-Po co ja ci jestem potrzebna?
-Dla zabawy kotku. Dawno już nie zabijałem nikogo.
-Doprawdy? Z tego co wiem to nie tak dawno obdarłeś ze skóry jakąś dziewczynę.
-Może coś takiego miało miejsce, ale ja potrzebuję ciągłej rozrywki.
-To może idź sobie do lunaparku?!
-Grzeczniej!- krzyknął i uderzył mnie w twarz- masz się do mnie odnosić z szacunkiem.
-Goń się! - syknęłam i splunęłam na niego.
-Nie powinnaś tego robić!
-Wielu rzeczy nie powinnam ale..... ups- po raz kolejny dostałam w twarz.
-Poczekaj chwilkę... Zadzwonimy do Clifforda... chcę żeby słyszał jak bardzo cierpisz- wyjał telefon z kieszeni spodni wybrał numer i dał na głośnomówiący.
-Halo?
-Przyjacielu... Kopę lat.
-Wiem, że to ty porwałeś Chole!
-Spostrzegawczy jesteś, ale nie ważne, chcesz powiedzieć do niej jakies ostatnie słowa?
-Ostatnie słowa skieruje do niej w dniu jej śmierci, lecz powiem ci, iż ten dzień jeszcze nie nadszedł.
-Nigdy nie mów nigdy... No to zaczynamy show- wypowiadając te słowa podszedł do mnie i ponownie kopnął mnie w brzuch.
-Aaał- wrzasnęłam
-Jake nic jej nie rób słyszysz!-lecz to nic nie zdziałało i zaczął mnie kopać i bić na przemian. Po upływie kilku minut przyzwyczaiłam się do zadawanego mi bólu. Michael cały czas coś krzyczał. Nagle poczułam jak coś ostrego przejeżdża po moim barku. Mortenz bawił się nożem... Ponownie krzyknęłam.
-Michael proszę ratuj!
-Jestem w drodze!
-Zapewniam cię, że jak dojedziesz ona będzie martwa- Poczułam jak ostrze wbija mi się w brzuch a brunet pociągnął nim w dół robiąc większą ranę. Zaczęłam słabnąć a w drzwiach ukazała się postać Felice, ona trzymała broń? Celowała nią w Jake'a. Niestety nie zdążyła oddać strzału bo jakiś inny mężczyzna złapał ja za ręce skutecznie jej to uniemożliwiając.
-Fel nie spodziewałem się tego po tobie,zapłacisz mi za to później.
-Za nic nie musi ci płacić- resztkami sił wstałam kopnęłam go w krocze i ruszyłam stronę Felice, ona natomiast uderzyła z łokcia blondyna i razem ruszyłyśmy do ucieczki nie patrząc za siebie.
Poczułam jak w kogoś uderzam... to był...

_________________________________________________________________________________
Hejka chciałam was bardzo przeprosić, iż tak długo musieliście czekać na ten rozdział mam nadzieję, że nie jest aż taki zły... Napisałam bo już dawno ale potem mi się nie zapisał i musiałam pisać od nowa a za drugim razem już nie jest taki fajny ;-; Przepraszam za błędy @Naya_5sos




wtorek, 26 sierpnia 2014

Meet up

Hey!!!!
Mam do was ogromną prośę!
Proszę udostępniajcie ten filik na swoich blogach, twitterach etc.
Tym teledyskiem chcemy sprowadzić 5 second of summer do Polski <3 
Liczy się każda pomoc !
Z góry dziękujemy Polish 5SOSFam  

https://www.youtube.com/watch?v=7ycS93WOYZ4
+ chciałam przeprosić, iż 4 rozdział jeszcze się nie ukazał... Jest on napisany ale nie mam jak go przepisać :/ i nie bd kłamać ale serio teraz mam mało czasu by to zr ale do piątku na pwno bd <3 kocham was i mam nadzieję że nie będziecie na mnie źli :/
@Naya_5sos