czwartek, 28 sierpnia 2014

Libster Award

Serdecznie chciałam podziękować za nominację od http://blackfanfictionfeat5sos.blogspot.com/p/nominacje.html 
Dziękuje to wiele dla mnie znaczy :')
Pytania i odpowiedzi:

1.Jak masz na imię? Odp: Natalia ale wolę jak mówią Naya
2.Skąd pomysł na pisanie bloga? Odp: Postanowiłam go pisać, gdyż jest mało ff o Michaelu <3
3.Inspirujesz się czym pisząc swojego bloga? Odp: Inspiracją są moje sny xdd
4.Należysz do jakiś fandomów? Jeśli tak to jakich? Odp: Jestem 5SOSFam i directioner x 
5.Masz jakieś hobby? Jeśli tak to jakie? Odp: Lubię pisać piosenki a ostatnio gram na perkusji xd *.* 
6.Ile razy twój blog został już nominowany? Odp: to jest pierwszy raz :')
7.Jaką książkę polecasz? Odp: "Tajemny Krąg"
8.Kto jest twoim idolem i dlaczego? Odp: Moimi idolami są 5sos i 1D ale crushem jest Ashton Irwin bo dzięki niemu uczę się grać na perkusji :D
9.Jesteś tolerancyjna? Odp: Jak najbardziej :)
10.Grasz na jakimś instrumencie? Odp: Kiedyś grałam na gitarze ale nic już nie pamiętam xdd a teraz uczę się gry na perkusji :)
11.Kim chcesz zostać w przyszłości? Odp: Chciałabym zostać sławną perkusistką, lecz to na 100% nie wypali ;p toteż mam zamiar zostać tłumaczem lub nauczycielką języka angielskiego.

 
Moje nominacje: 
http://invisible-fanfiction.blogspot.com/
http://skrzydla-wazki.blogspot.com/




środa, 27 sierpnia 2014

Chapter 4

Michael

-Lepiej tego nie rób bo wyjdę z siebie i nie będzie już tak wesoło.
Dobrze, że po tych słowach udała się do swojego pokoju, bo co ona sobie wyobraża?! Nie powinna się tak w stosunku do mnie zachowywać, rozumiem, iż jest kurzona po stracie auta, gdyż sam bym był, lecz żyje się dalej. Moje rozmyślania przerwał dzwonek mojego telefonu.
-Halo?
-Pilnuj swojej pyskatej ślicznotki Clifford! Jest ona następna w kolejce...- i do moich uszu doszedł dźwięk zakończonego połączenia. Kto to do cholery mógł być?! Rozmówcy chodziło o Chloe, ale o co mogło chodzić z tym, iż jest następna w kolejce?!
-Mike, co się stało? Jesteś zdenerwowany...
-...
-Michael do cholery co jest wgrane!
-O Luke, przepraszam ale zamyśliłem się. O co chodzi?
-Czemu ta rozmowa tak bardzo cię wkurzyła?
-Ktoś grozi Nelson a my musimy odkryć kto. Zbieramy się, czuję, że Jake macał w tym palce.

Chloe

-Gdzie się wybieracie?-zapytałam widząc jak wszyscy domownicy szykują się do wyjścia.
-Sprawy służbowe księżniczko, nic ciekawego- odpowiedział Michael puszczając przy tym oczko.
-Z tego co wiem to pracujemy razem, a więc możesz mi powiedzieć.
-Zasłużyła na wyjaśnienia...
-Calum zamknij się i choć raz zajmij się tym czym powinieneś, idź wyjedź autem z garażu- zarządził Zielonowłosy a Hood bez protestów wyszedł z domu trzaskając drzwiami. Widać, że jest zdenerwowany, z resztą nie dziwię się, Clifford zawsze nimi pomiata.
-Jadę z wami.
-Słyszałeś co mówiłem? Zostajesz w domu!
-Zmusisz mnie do tego?
-A założymy się?- po tych słowach podszedł w moją stronę przerzucił mnie przez ramię i udał się w kierunku schodów.
-Glucie puść mnie... Michael do cholery postaw mnie na ziemi!!!
-Przepraszam, ale jak mnie nazwałaś?
-Michael?
-Dobra pogadamy na ten temat później- wszedł do mojego pokoju i położył mnie na łóżku. Szybko wyszedł zamykając uprzednio za sobą drzwi na klucz. Skąd on do cholery go wytrzasnął?!- Teraz bądź grzeczną dziewczynka i zostań tutaj.
-Nie wygłupiaj się! Otwórz!
-Poczekasz tutaj aż do naszego powrotu.
-A jak zachce mi się do kibelka?
-Zawsze możesz wyjść na balkon a tam stoi mały fikus w doniczce- powiedział i zaczął się śmiać.
-Ha ha, bardzo śmieszne...
-Nie rób cyrków, masz być posłuszna albo wyłączę WIFI.
-Ta... wyłączenie WIFI aka najgorsza kara XXI wieku- lecz gdy wypowiedziałam te słowa usłyszałam jak auto odjeżdża spod podjazdu- Świetnie!
Po nieudanej próbie drzemki postanowiłam włączyć laptopa. Pierwszą czynność jaką na nim wykonałam to puściłam moją ulubiona playlistę. Następnie weszłam na internet w celu sprawdzenia wiadomości ze świata. PO uruchomieniu strony startowej wyświetlił mi się wielki nagłówek: "Kolejna ofiara" Kliknęłam w link i czytałam dalej.
"W dniu dzisiejszym, zostały znalezione zwłoki ofiary seryjnego zabójcy z Sydney. Tym razem była to 18-letnia Eveline K. Dziewczyna została zgwałcona a następnie obdarta ze skóry. Policja nie ustaliła kim może być być ten groźny przestępca. Apelujemy o zachowanie ostrożności, gdyż jest to już czwarty przypadek w przeciągu dwóch miesięcy."
Jak ktoś może być tak brutalny?! Szczerze współczuje rodzinie tej biednej dziewczyny. To musi byc dla nich wielka trauma. Nagle usłyszałam jak jakiś pojazd przyjeżdża pod nasz podjazd. To nie mógł być Clifford z resztą, bo nie dawno wyjechali. Wstałam z łóżka i podbiegłam do okna i ujrzałam jak dwie zakapturzone postacie wybijają okno i wchodzą przez nie do środka.Kurwa mam kłopoty. Chwyciłam telefon i wybrałam pierwszy lepszy numer a jego właścicielem okazał się Ash.
Pierwszy sygnał.
Drugi.
Trzeci...
-Chloe?
-Ashton proszę wracajcie szybko do domu, ktoś się włamał!-powiedziałam walcząc ze łzami w oczach.
-Proszę nie płacz już wracamy, Calum przyśpiesz!
-Teraz to ja stanę się kolejną ofiarą.
-Co masz na myśli mówiąc kolejną ofiarą?- wtrącił się Mikey, czyli jestem na głośnomówiącym/
-Czytałam o seryjnym zabójcy z Sydney, są już cztery ofiary, a ja będę następną!
-Nie będziesz- wykrzyczeli chórkiem.
-Chloe my juz jedziemy wszystko będzie dobrze obiecuję ci to- powiedział Zielonowłosy i ktoś zaczął walić w moje drzwi.
-Ratujcie proszę!!!
-Spokojnie, idź w kierunku komody, pod nią jest pudełko a w nim pistolet- szybko udałam się w wyznaczone miejsce i wyciągnęłam pudełko. Była tam broń tylko że w kilku kawałkach, gdy zaczęłam ją składać poczułam silne ukłucie w szyję i zemdlałam.

Michael

-Chole znalazłaś? Chloe? Chloe jesteś tam? KURWA- wykrzyknąłem, gdy dojechaliśmy na miejsce spostrzegłem ślady opon terenowego auta, nie należącego do żadnego z nas. To źle wróży. Szybko wyciągnąłem pistolet i ruszyłem w stronę pokoju Nelson, lecz gdy tam dotarłem zobaczyłem strzykawkę na podłodze. Do pokoju wbiegła reszta moim przyjaciół.
- I co teraz robimy?-zapytał Hemmo.
-Nie wiem. Jak jej się coś stanie to się zabiję.Ona jest dla mnie bardzo ważna,
-Mike spokojnie znajdziemy ją- Oznajmił Hood.
-Ktoś tu się chyba zakochał- powiedział Irwin.
-Oj zamknij się i myśl co mamy zrobić żeby ją odzyskać, całą i przede wszystkim żywą!
-Czy tylko ja mam wrażenie że za tym wszystkim stoi Jake? Jak byłem z Nelson na wyścigach ona postrzeliła go w kolano. On nie lubi porażek.
-Tak to mógł być on nie raz zabijał, a teraz miał powód by zrobić krzywdę Chloe.

Chloe

Poczułam jak chłód ogarnia całe moje ciało. Otworzyłam oczy, lecz od razu tego pożałowałam, gdyż momentalnie zostałam oślepiona promieniami słońca. Ponowiłam próbę uruchomienia aparatu wzorku i z lekko przymróżonymi powiekami zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu w którym obecnie się znajduje. Leżałam na czarnej betonowej podłodze a w koło panował mrok, jedynie okno pod którym miałam "swoje"
miejsce rozświetlało pomieszczenie.
-Co ja tu robię- pomyślałam i zaczęłam sobie przypominać wcześniejsze zajście w domu. Ile minęło czasu? Jak długo tak spałam?
-Widzę, że śpiąca królewna się obudziłam usłyszałam i poczułam kopnięcie w brzuch i kolejne, kolejne kolejne. Gdy napastnik skończył splunęłam krwią i zaczęłam kaszleć- Co, boli ? Jakże mi przykro, to jest zapłata za strzał w kolano.
-Ty jesteś Jake prawda? Dobrze pamiętam to tak nazwała cię ta blondynka?
-To ja skarbie i zapamiętaj to imię bo będziesz je za chwilę z przyjemności bardzo głośno krzyczeć.
-Spierdalaj!
-Oj... uważaj bo się przestraszę. Za chwilę wrócę, Felice chodź tu i zajmij się naszym gościem!- brunet wyszedł z pomieszczenia a na jego miejsce przyszła mała szczupła dziewczyna z apteczką w ręce.
-Opatrzę ci siniaki- oznajmiła.
-Nie dzięki, nie potrzebuję twojej pomocy lepiej stąd idź!
-Nie jestem taka jak on, jestem jego niewolnicą i dobrze ci radzę rób to co on chce inaczej możesz słona za to zapłacić.
-Dzięki za radę, ale nie skorzystam.
-Chloe proszę cię nie sprzeciwiaj mu się...
-Skąd znasz moje imię?
-Jesteś wspólniczką Michael'a wszyscy cię znają.
-...
-Twoi rodzice to Peter i Emily Nelson?-na te słowa usiadłam.
-Tak?
-Bo wiesz moja babcia nazywała się Elisabeth Nelson. Miała ona syna Petera i córkę Lucy. Peter wyjechał jak skończył 18 lat i urwał swoje kontakty z rodziną po narodzinach jego córki.
-Co chcesz mi przez to powiedzieć?
-Ja jestem córką Lucy, siostry twojego taty.
-Jesteś moja kuzynką?!
-Cii... Jake nie może nas usłyszeć... Tak jestem. Ja jak tylko się dowiedziałam, iż mieszkasz w Sydney postanowiłam jechać i cię odnaleźć i szukając o tobie informacji wpadłam na Jake'a Mortenz'a, zaoferował 
mi pomoc, uwierzyłam mu a teraz jestem jego niewolnicą. 
-Tak mi przykro. Wiesz... mój ojciec nigdy nie chciał rozmawiać na temat swojej rodziny.
-Jak był młodszy razem z kolegami zrobił napad na sklep, po tym babcia wurzycła go z domu no i wyszło jak wyszło...- naszą rozmowę przerwał Mortenz.
-O widzę, że się dogadujecie, a teraz Felice wyjdź mam kilka spraw do załatwienia z Chole.
-Oczywiście- oznajmiła i wyszła.Ona serio się tak go boi?
-Po co ja ci jestem potrzebna?
-Dla zabawy kotku. Dawno już nie zabijałem nikogo.
-Doprawdy? Z tego co wiem to nie tak dawno obdarłeś ze skóry jakąś dziewczynę.
-Może coś takiego miało miejsce, ale ja potrzebuję ciągłej rozrywki.
-To może idź sobie do lunaparku?!
-Grzeczniej!- krzyknął i uderzył mnie w twarz- masz się do mnie odnosić z szacunkiem.
-Goń się! - syknęłam i splunęłam na niego.
-Nie powinnaś tego robić!
-Wielu rzeczy nie powinnam ale..... ups- po raz kolejny dostałam w twarz.
-Poczekaj chwilkę... Zadzwonimy do Clifforda... chcę żeby słyszał jak bardzo cierpisz- wyjał telefon z kieszeni spodni wybrał numer i dał na głośnomówiący.
-Halo?
-Przyjacielu... Kopę lat.
-Wiem, że to ty porwałeś Chole!
-Spostrzegawczy jesteś, ale nie ważne, chcesz powiedzieć do niej jakies ostatnie słowa?
-Ostatnie słowa skieruje do niej w dniu jej śmierci, lecz powiem ci, iż ten dzień jeszcze nie nadszedł.
-Nigdy nie mów nigdy... No to zaczynamy show- wypowiadając te słowa podszedł do mnie i ponownie kopnął mnie w brzuch.
-Aaał- wrzasnęłam
-Jake nic jej nie rób słyszysz!-lecz to nic nie zdziałało i zaczął mnie kopać i bić na przemian. Po upływie kilku minut przyzwyczaiłam się do zadawanego mi bólu. Michael cały czas coś krzyczał. Nagle poczułam jak coś ostrego przejeżdża po moim barku. Mortenz bawił się nożem... Ponownie krzyknęłam.
-Michael proszę ratuj!
-Jestem w drodze!
-Zapewniam cię, że jak dojedziesz ona będzie martwa- Poczułam jak ostrze wbija mi się w brzuch a brunet pociągnął nim w dół robiąc większą ranę. Zaczęłam słabnąć a w drzwiach ukazała się postać Felice, ona trzymała broń? Celowała nią w Jake'a. Niestety nie zdążyła oddać strzału bo jakiś inny mężczyzna złapał ja za ręce skutecznie jej to uniemożliwiając.
-Fel nie spodziewałem się tego po tobie,zapłacisz mi za to później.
-Za nic nie musi ci płacić- resztkami sił wstałam kopnęłam go w krocze i ruszyłam stronę Felice, ona natomiast uderzyła z łokcia blondyna i razem ruszyłyśmy do ucieczki nie patrząc za siebie.
Poczułam jak w kogoś uderzam... to był...

_________________________________________________________________________________
Hejka chciałam was bardzo przeprosić, iż tak długo musieliście czekać na ten rozdział mam nadzieję, że nie jest aż taki zły... Napisałam bo już dawno ale potem mi się nie zapisał i musiałam pisać od nowa a za drugim razem już nie jest taki fajny ;-; Przepraszam za błędy @Naya_5sos




wtorek, 26 sierpnia 2014

Meet up

Hey!!!!
Mam do was ogromną prośę!
Proszę udostępniajcie ten filik na swoich blogach, twitterach etc.
Tym teledyskiem chcemy sprowadzić 5 second of summer do Polski <3 
Liczy się każda pomoc !
Z góry dziękujemy Polish 5SOSFam  

https://www.youtube.com/watch?v=7ycS93WOYZ4
+ chciałam przeprosić, iż 4 rozdział jeszcze się nie ukazał... Jest on napisany ale nie mam jak go przepisać :/ i nie bd kłamać ale serio teraz mam mało czasu by to zr ale do piątku na pwno bd <3 kocham was i mam nadzieję że nie będziecie na mnie źli :/
@Naya_5sos 

piątek, 15 sierpnia 2014

Chapter 3

Po co ja jechałam za tym pieprzonym Hemmingsem?! Teraz musze pracować dla Clifforda a żeby było mało , będę ich współlokatorką.
Ostatni raz popatrzyłam na mój już pusty pokój. W ciągu tych ostatnich kilku dni moje życie zmieniło się diametralnie. Wyszłam z domu, zamknęłam drzwi i pojechałam do mojego nowego miejsca zamieszkania a na miejscu czekał już na mnie Michael.
-Dzień dobry piękna- przywitał mnie, ale postanowiłam nie zwracać na niego najmniejszej uwagi i szłam dalej.- Ciebie też miło widzieć- powiedział ironicznie.
-Gdzie będę nocować?
-U mnie w łóżku.
-Nie będę z tobą spać idioto!
-Nie musimy spać, kochanie.
-Goń się Clifford!!!
-Złość piękności szkodzi, księżniczko. Chodź oprowadzę cię- po chwili zawahania poszłam za nim. Mikey jako wspaniały dżentelmen nie wziął moich ciężkich walizek i sama musiałam je taszczyć. Dom z zewnątrz wyglądał jakby miał się za chwile zawalić, lecz wnętrze zapierało dech w piersiach. Przedpokój jest pomalowany w jasnych kolorach. Na jednej ze ścian wisi ogromne lustro a pod nim stoi szafka zapewne na buty. Po lewej stronie swoje miejsce mają metalowo-szklane schody prowadzące do sypialnianej części domu. Na wprost wejścia widać olbrzymi salon łączony z kuchnią, utrzymany w czarno-białych kolorach.
-Jak ci się podoba?
-Jest…jest… wow- tylko tyle zdołałam wydusić.
-Poczekaj, aż zobaczysz swój pokój- wskazał głową w kierunku schodów na znak, iż mam się udać w tamta stronę. Holl na górze miał krwisto czerwone ściany i poza jednym małym kwiatkiem w doniczce nic nie posiadał. Gdy mijaliśmy pierwsze drzwi mój „przewodnik” oznajmił mi, że to łazienka, następnie był pokój Lukea, Caluma, Ashtona. Na końcu korytarza znajdowały się dwa pokoje.
-Ten jest mój- i wskazał na lewo- a to twój- bez zastanowienia ruszyłam w prawo i otworzyłam drzwi. To co zobaczyłam przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Nowoczesne łóżko stało koło dużego okna balkonowego. Naprzeciwko stała biała komoda a na niej znajdował się telewizor. Białe drzwi prawdopodobnie od garderoby były lekko uchylone. Niby nic wielkiego, lecz efekt był niesamowity.
-Jest pięknie i powiem ci, że zaczyna podobać  mi się bycie twoją wspólniczką- oznajmiłam, ale gdy się obróciłam Zielonowłosego już nie było. No cóż… mówi się trudno i postanowiłam rozpakować swoje rzeczy. Gdy już czynność została wykonana, ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę!
-Hej! Clifford kazał ci to przekazać- powiedział Calum, wręczył mi jakąś kartkę a sam usiadł na łóżku.
-„Masz na dzisiaj dwa zadania, najpierw pojedziesz na Cornstreet 78 a tam się dowiesz reszte. Miłego dnia x”.
-Hood co jest na Cornstreet?
-Nie mogę ci powiedzieć, ale tam będzie czekał na ciebie Ashton- po tych łowach wstał i wyszedł. Szybko pozbierałam najpotrzebniejsze rzeczy do torby i ruszyłam w drogę.
Po czterdziestu minutach jazdy ujrzałam oczekującego mojego przybycia Irwina. Stał on … pod studiem tatuażu ?!
-Cześć Chloe, Michael i my chcemy mieć dowód, iż się nas nie wyprzesz, toteż zrobisz sobie tatuaż. Mam nadzieję, że nie boisz się igieł?- powiedział po czym wytrzeszczył w uśmiechu swe bialutkie ząbki, ale ja mam ochotę je powybijać.- Każdy z nas ma wytatuowaną czarną spluwę na nadgarstku, to taki znak rozpoznawczy naszego gangu.
-Rozumiem… To… będziemy tutaj tak stać, czy może jednak wejdziemy do środka i zrobimy to co mamy zrobić?- Ash nic nie odpowiedział tylko skierowaliśmy się do wejścia. Pomieszczenie było za niedbałe, wszędzie był kusz i pajęczyny, czyli nie miało zbyt wielu gości. Zastanawiałam się nad ulotnieniem się z tej nory ale zza czerwonej kotary wyszedł siwiejący, przy kości mężczyzna.
-Cześć loczku! –powiedział ściskając rękę Irwina
-Nigdy więcej tak do mnie nie mów- zagroził.
-To ta ślicznotka od teraz jest jedną z was? No nie powiem szef ma gust.
-Oh zamknij się… po prostu zrób mi tą dziarę i spadam z tego obleśnego miejsca.
-A jaka pyskata- to były ostatnie jego słowa. Wskazał ręką, iż mam siadać na fotel, wyją potrzebne narzędzia i wziął się do pracy. Pierwsze zetknięcie igły z moją skóra bolało jak diabli, miałam ochotę gryźć sufit, lecz po paru następnych pociągnięciach przyzwyczaiłam się do bólu. W końcu nadszedł ten upragniony moment i praca została skończona. Na bolące miejsce dostałam opatrunek i zostałam praktycznie wygoniona z salonu.
-Dzielnie to zniosłaś, nawet się nie krzywiłaś, ale mniejsza o to… Musisz się udać do starej fabryki samochodowej.
-W jakim celu ?
-Dowiesz się jak już dotrzesz- oznajmił, wszedł do swojego samochodu i odjechał. Czy oni  muszą być tacy irytujący?

Zamknięta fabryka samochodowa znajduje się niedaleko mojego starego domu rodzinnego a droga do niej zajęła mi nie więcej niż dziesięć minut. Na miejscu zastałam multum ludzi.
-Hej Nelson!- usłyszałam za sobą znajomy głos, to był Lukey.
-Siema, to powiesz mi po co tutaj jestem ?
-Odbędą się tutaj wyścigi, w których oczywiście weźmiesz udział.
-Chyba żartujesz?! Moje auto nie jest przygotowane na wyścig!
-Toteż pojedziesz moim- stwierdził i rzucił mi kluczki od swojego czerwonego Porsche.- Tylko nie zarysuj bo wtedy pożegnasz się ze swoim życiem.
-Jestem profesjonalistą- powiedziałam i posłałam mu całusa w powietrzu.
*
Adrenalina, prędkość- to jest właśnie to co kocham.
Przekroczyłam linię mety jako pierwsza, wygrywając z dość dużą przewagą nad innymi. Wyszłam z samochodu i poczułam silny, przyjazny uścisk, oczywiście to był nie kto inny jak Hemmo.
-Gratulacje, jesteś niesamowita- oznajmił i „odkleił się” ode mnie. Szczerze mówiąc zaczynam Lubic go co raz bardziej .
-Mówiłam, że jestem profesjonalistką? A tak w ogóle co jest nagrodą?
-Właśnie to- usłyszałam za moimi placami, obróciłam się jak jakiś przystojny chłopak celuje we mnie swoim pistoletem.
-Jake to jest człowiek od Clifforda, zostaw ją w spokoju bo inaczej będziemy mieli kłopoty- włączyła się do rozmowy jakaś blond włosa dziewczyna.
-Tym bardziej powinna zginąć- Luke przyłożył mi coś metalowego do placów… czy to jest broń?... no oczywiście a cóż by innego. Szybko wzięłam ją do ręki, załadowałam i wymierzyłam w przeciwnika.
-Wiesz jak używać czegoś takiego ślicznotko?- zaśmiał się szyderczo, lecz ja nic nie odpowiedziałam tylko strzeliłam mu prosto w kolano. W czasie, gdy Jake zwijał się z bólu ja i Hemmings pobiegliśmy szybko w stronę Porsche i odjechaliśmy z tego jakże sympatycznego miejsca, oczywiście tym razem Luke usiadł za kierownicą. Odjechaliśmy jakieś pięć metrów i usłyszeliśmy liczne strzały i hałas rozbijającej się tylniej szyby samochodu Blondyna. Hah to trochę śmieszne bo groził mi, że mnie zabije jak porysuje mu lakier a teraz ma pewnie mnóstwo dziur w zderzaku i potłuczoną szybę, lecz nagle sobie przypomniałam o moim aucie.
-Lukas musimy tam wrócić!
-Chyba cię pojebało!
- Ale został tam mój Dodge Challenger ! Proszę cię…
-Jak wrócimy to nas pozabijają, przykro mi ale pożegnaj się z nim.
*
Dojechaliśmy do domu. Zobaczyłam, że w ogrodzie siedzi Zielonowłosy i reszta, więc bez żadnych gier wstępnych podeszłam do Michaela i dałam mu z liścia.
-To za co?
-Za mój pieprzony samochód!- krzyknęłam i uderzyłam go po raz kolejny.
-A to ?
-Za to, że naraziłeś nasze życie idioto!- wzięłam zamach jeszcze raz, ale tym razem złapał mój nadgarstek.
-Lepiej tego nie rób bo wyjdę z siebie i wtedy nie będzie już tak wesoło.

czwartek, 14 sierpnia 2014

Chapter 2

Michael


-Mamy gościa- powiedział Calu i rzucił przede mnie Chole tak, że upadła na kolana.
-Nie jestem waszym pieprzonym gościem!
-To w takim razie co tutaj robisz? Myślałem że chcesz przyjechać na herbatkę, albo pragnęłaś zobaczyć się z Hemmo?- oznajmił Hood
-Luke, ty pierdolony idioto! W ten właśnie sposób zdradziłeś naszą kryjówkę morderczyni. Zadowolony?- naskoczył na Lukeya Ashton.
-Nikogo nie zamordowałam!!!- Chole wstała i rzuciła się na Irwina i dała mu dość mocnego prawego sierpowego, on natomiast się zatoczył. Nie powiem śmieszyło mnie i to bardzo skoro taka młoda dziewczyna prawie powala mojego najsilniejszego, najbardziej pewnego siebie przyjaciela. Zaimponowała mi.
-Ty szmato!- Ash się wkurzył i wyciągnął splówę mierząc w głowę brunetki, lecz ku naszemu zdziwieniu Nelson wyciągnęła swój własny pistolet.
-Spróbuj tylko blondasku, broń to nie zabawka dla dzieci- uśmiechnęła się szyderczo w jego stronę Ashtona, co raz bardziej ją lubię.
-Ashton rzuć to, rzadko ktoś nas odwiedza i musimy zrobić dobre wrażenie- wtrąciłem się a Ashti rzucił pistolet gdzieś na trawę, ale Chloe nie opuściła splówy, tym razem mierzyła we mnie.
-Rzekomo wiesz, kto zabił moich rodziców… więc słucham.
-Myślisz, że ci powiem?- zaśmiałem się gardłowo a dziewczyna zdenerwowała się jeszcze bardziej. Załadowała pistolet i strzeliła specjalnie chybiąc, dając tym  do zrozumienia, że nie blefuje i jest niebezpiecznym przeciwnikiem.
-Nie mam czasu na pogaduszki… Clifford? Dobrze słyszałam ? Mniejsza o to, mów lub giń. Dwie bardzo proste opcje, obie dla mnie korzystne natomiast dla ciebie niekoniecznie. Wybieraj- nie podoba mi się w jaki sposób się do mnie wzraca.
-Chyba jesteś zbyt pena siebie.

Chloe


-Chyba jesteś zbyt pewna siebie- usłyszałam i poczułam silne uderzenie w plecy. Natychmiastowo się obróciłam i zobaczyłam bruneta szykującego się do zadania następnego ciosu. Zrobiłam unik, Calum spudłował. Jakże miło było widzieć jego zdziwienie na twarzy. Tym razem to ja wzięłam zamach i uderzyłam Hooda prosto w brzuch. Chciałam uderzyć jeszcze raz ale poczułam jak zatrzymują mnie silne ramiona. Zielonowłosy we własnej osobie postanowił wkroczyć do akcji.
-Zadziorna, lubię takie- wyszeptał mi do ucha, zamierzałam pociągnąć mu łokcia ale przeciwnik przewidział moje zamiary i uniknął bólu. Podbiegł do nas Ash i wyrwał mi broń z ręki.
-Teraz się uspokój i słuchaj mnie bardzo uważnie- usłyszałam za swoimi plecami.- Dowiesz się kto zabił twoich rodziców, jak zaczniesz z nami współpracować.
-Chyba śnisz, nigdy się na to nie zgodzę. NIGDY! Przeliterować ?!
-Jesteś tego pewna? Ładny Dodge Challenger SRT8 szkoda było my go zniszczyć, ale cóż. Nie pozostawiasz mi wyboru- powiedział wskazując głową na moje auto. Właśnie co do miejsca w którym je zostawiłam, byłam pewna, iż go nie widać, ale z tej perspektywy jest praktycznie cały widoczny. Gdybym miała wolną ręką zapewne walnęłabym sobie z otwartej dłoni w czoło.
-Nie ośmielisz się!
-Założymy się? Cal… wiesz co robić- nakazał ostrym głosem.
-Ughh… Co mam robić jako twój wspólnik?
-Przeprasza, czy ja dobrze słyszę? Mogłabyś powtórzyć?
-Co mam robić jako twój pieprzony wspólnik?!
-Jak to cudownie brzmi z twoich ust. Chloe Nelson, największy postrach z Północnej części Sydney chce zostać...
-Daruj sobie, do rzeczy- przeszkodziłam mu.
-Będziesz wykonywać moje zlecenia, małe kradzieże bijatyki i takie tam. Wyścigi też się w to wliczają. Weźmiesz udział, damy ci najszybsze auto a nagrodę oddasz nam. Oczywiście dla ciebie też coś zostanie.
-Nie oszukuj się Mikey, taki nieudacznik niczego nie wygra.
-Zgoda- po tych słowach poczułam jak uścisk jego rąk maleje.
-Aha i jeszcze jedno, spakuj wszystkie swoje rzeczy z domu.
-Niby dlaczego?
-Od jutra mieszkasz z nami.
-Chyba cię coś boli chłopczyku.
-Jestem teraz twoim szefem i to ja rozdaję karty. Wszyscy moi ludzie mieszkają w tym domu. Musze cię mieć na oku. Poza tym znalazłem już kupca na twoje lokum więc… nie masz wyjścia.
___________________________________________________________________________________
Hejka :) Wiem, że szybko pojawia sie następny rozdział, ale w najbliższym czasie nie wiem czy bedę w domu a chciałabym, żebyście mieli co czytać. Mam nadzieję, iż ff wam się podoba i przepraszam za błedy. Mam serdeczną prośbę, jesli przeczytałeś ten rozdział to zostaw komentarz x

ILY Xx 

Chapter 1

Szkoła, dom, szkoła, dom.

Kolejny monotonny dzień,  niczym  nie różniący się od poprzednich. Zegarek w moim pokoju wskazuje godzinę 7.32 więc pora wstawać do szkoły. Poranna toaleta nigdy mi nie zajmuje dużo czasu bo nie przywiązuje wagi do mojego wyglądu a poza tym szkoda mi czasu na wybieranie spódniczek czy wybieraniu odcieniu cieniów do powiek, więc podkreśliłam maskarą moje naturalnie długie rzęsy, umyłam zęby i poszłam się ubrać. Jak zawsze założyłam czarne spodnie z dziurą na kolanie a na górę koszulkę z logo zespołu AC DC. Zjadłam na śniadanie płatki z mlekiem i ruszyłam do szkoły.

 Idąc szkolnym korytarzem, coś a raczej ktoś zwrócił moją uwagę. Jakiś wysoki, blond włosy chłopak wrzucał karteczkę do mojej szafki i oby to nie był jakiś liścik miłosny. Szybko doszłam do celu, odnalazłam kluczyk i otworzyłam ją a niebieska karteczka od razu wypadła, ale nie zdążyłam jej przeczytać bo zadzwonił dzwonek na lekcje. Spakowałam potrzebne książki do plecaka i wrzuciłam tam karteczkę a następnie pognałam w stronę klasy matematycznej. Na szczęście zdążyłam przed nauczycielem i zajęłam moje ulubione miejsce w ostatniej ławce. W Reszcie nauczycielka a za razem nasza wychowawczyni weszła do Sali, ale nie była sama. Stał za nią ten sam chłopak, który wrzucał mi kartkę do szafki… Właśnie muszę ją w końcu przeczytać! Wygrzebałam ją spomiędzy książek, lecz znowu nie dane było mi przeczytać jej zawartość, gdyż ktoś zajął miejsce koło mnie. Tak jak się spodziewałam sąsiednie miejsce zajął blondas.
-Dzień dobry klaso, od dziś w klasie mamy nowego ucznia, nazywa się Lucas, Lucas Hemmings- oznajmiła, a Luke wstał z miejsca i słodko się uśmiechnął. Co ja gadam? Ten uśmiech był obrzydliwy.
-Proszę mówcie do mnie Luke- powiedział i usiadł a matematyczka zaczęła prowadzić lekcje, na której i tak nikt nie uważał.
-Ty jesteś Chloe Nelson prawda?- usłyszałam pytanie skierowane od Hemmingsa
-Brawo panie spostrzegawczy.
-Widzę, że jesteś bardzo miła…
-A ty bardzo flustrujący, więc się w końcu zamknij- przerwałam mu w połowie zdania, ale serio nie chciałam  go słuchać.
-Bo co mi zrobisz? A może uciszysz mnie pocałunkiem?
-Marzy ci się Lukas!
-Luke!- poprawił mnie.
-Chloe, chcesz się umówić z panem Lukiem to proszę zróbcie to po szkole a teraz skup się na matematyce- wtrąciła się do naszej rozmowy przecudowna nauczycielka. Ughh jak ona mnie denerwuje, teraz wszyscy patrzą w naszą stronę.
-Oczywiście pani Edwards, przynajmniej kogoś znalazłam a nie tak jak pani degustuje w kotach- odpyskowałam z wielkim uśmiechem na twarzy, a całą klasa zaczęła się w głos śmiać.
-Dość tego! Nelson do dyrektora, już!
-Wszystko lepsze niż siedzenie tutaj- szybko się spakowałam i wyszłam z klasy trzaskając drzwiami.

Po raz kolejny dzisiaj szłam tym szarym korytarzem i przypomniała mi się sytuacja z przerwy. Dostałam karteczkę, a teraz jest właściwy moment, żeby ją przeczytać. Wyciągnęłam ją i to co zobaczyłam oszołomiło mnie. Na karteczce było napisane „Wiem kto zabił twoich rodziców skarbie. Zielonowłosy wielbiciel”.

Zielonowłosy wielbicie?! przecież nie znam nikogo takiego...Wyścigi... Był tam... patrzył na mnie... Ale czemu sam mi tego nie powiedział tylko wysłał Luke'a? Trzeba go o to zapytać, ale najpierw muszę iść do tego dyrektora.

Pana Hillton wcale nie zaskoczyły moje "odwiedziny", gdyż dość często tu bywam. Jak zwykle usłyszałam kazanie, upomnienie i mogłam wyjść. Usłyszałam dzwonek i zobaczyłam jak Hemmings wychodzi z klasy, podeszłam do niego chwyciłam go za rękę i pociągnęłam go w stronę pokoju na szczotki i zamknęłam nas tam.
-A teraz słuchaj mnie uważnie...
-Co będziemy się całować?- zapytał i śmiesznie poruszał brwiami.
-Możesz się wreszcie zamknąć?!
-Jeśli tylko mnie uciszysz...
-Skoro chcesz.- udałam że chcę go pocałować ale w ostatnim momencie włożyłam mu jakąś ścierkę do buzi.
-Kim jest Zielonowłosy wielbiciel? Skąd on wie, że moi rodzice zostali zamordowani?
-Po pierwsze fuuuj, po drugie, Zielonowłosy to tak jakby mój szef, po trzecie każdy w okolicy wie co się stało z twoimi starymi.
-Powiedział, że wie kto to zrobił! Masz mnie do niego zaprowadzić! Rozumiesz ?!
-To będzie trudniejsze niż myślisz...-oznajmił i tak po prostu wyszedł. Stwierdziłam , że sterczenie w schowku na miotły nie przyniesie mi żadnych korzyści, więc poszłam w ślady Hemmo, lecz on nie szedł na kolejne lekce, tylko wyszedł ze szkoły... Postanowiłam go śledzić.

Jechałam za nim już chyba 20 minut. Minęliśmy znak informujący, że juz nie jesteśmy w Sydney. Po kolejnych 15 minutach drogi czarny samochód Hemmingsa się zatrzymał przy jakimś starym domu, a ja sama zaparkowałam gdzieś w chaszczach .Luke wszedł do ogrodu gdzie było dwój kolesi, na oko w jego wieku.
-Clifford- zawołał. Z drzwi balkonowych wyłoniła się postać z zieloną czupryną.
-Zadanie wykonane?
-Jakże by inaczej?- Lukey się szeroko uśmiechnął. postanowiłam wrócić do domu. Lecz gdu się chciałam obrócić, ktoś chwycił moje ręce i zatkał mi dłonią usta. Mam kłopoty.

środa, 13 sierpnia 2014

Prologue

Nazywam się Chloe Nelson mam 18 lat i nie jestem jak inne dziewczyny, w moim sercu nie ma miejsca na miłość, chyba że do samochodów lub motorów. Adrenalina to jedyne uczucie, któremu pozwalam by zawładnęło moim ciałem.

 Nie mam żadnej przyjaciółki, nie potrzebna mi jest ona do szczęścia. Jestem bardzo popularna w szkole, ale za razem sieję postrach. Gdy miałam 17 lat moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym, ktoś przeciął im przewód odpowiadający za hamulce w aucie i rozbili się o drzewo. O ich śmierć zostałam osądzona ja, bo nigdy nie miałam z nimi dobrego kontaktu a dzień przed wypadkiem ciężko się pokłóciliśmy. Rodzina się mnie wyrzekła, nienawidzi mnie a plotki na temat śmierci moich starszych ciągle nie opuszczają szkoły. Teraz wszyscy się mnie boją, lecz jak mam być szczera bardzo mi to odpowiada. Mieszkam sama... Sprzedałam dom w którym się wychowałam, gdyż nie mogłam w nim dłużej mieszkać ze względu na złe wspomnienia. Kupiłam sobie mały domek na obrzeżach Sydney.

Za pewne się zastanawiacie skąd biorę pieniądze na utrzymanie domu i wyżywienie siebie ? To bardzo proste...  Biorę udział w nielegalnych wyścigach, większość z nich wygrywam za co zarabiam nie małe pieniądze. Oczywiście zdarza się że przegram i nie mam za co jeść , jednak przytrafiło się to tylko raz.

Siedzę właśnie w moim Dodge Challenger SRT8 i biorę udział w kolejnym wyścigu. Jak na razie jestem druga a do mety jest dość blisko ale się nie obawiam. Czeka mnie mój ulubiony zakręt, na którym zawsze wszystkich wyprzedzam. Wcisnęłam gaz do dechy i wzięłam mojego rywala z lewej strony i jako pierwsza przekroczyłam linię mety. Wszyscy wiwatowali moje imię i chcieli moje autografy, ale ja to miałam w głębokim poważaniu. Jednak moja uwagę przyciągnęła burza zielonych włosów. Chłopak, który był ich właścicielem opierał się o barierkę bacznie mi się przyglądając marszcząc przy tym brwi. Przypomniałam sobie, że muszę odebrać nagrodę, którą była niezła sumka pieniędzy, lecz gdy się obróciłam w stronę Zielonowłosego, jego już tam nie było.